Nie będę spokojna!

Środek moich ferii, odpoczywam i postanowiłam w końcu wstawić tematycznego posta. Zacznijmy od tematu, który przewija się w temacie autyzmu chyba zawsze czyli sensoryzmy + tzw. "zachowania trudne".
 Jakiś czas temu miałam sytuację w domu, która mnie "natchnęła" - ale od początku! Dysponuję całkiem sporą nadwrażliwością słuchową, szczególnie dokuczliwe dla mnie są dźwięki jedzenia (tzw. mizofonia), cóż, da się z tym żyć, chociaż jak mam wyjątkowo trudny dzień to potrafią mi przeszkadzać nawet moje własne odgłosy przeżuwania. Na codzień radzę sobie z tym na zasadzie wmawiania, że "jestem oazą spokoju" lub po prostu słuchawki w uszy i dalej robię swoje. A co w sytuacjach gdy otoczenie wymaga ode mnie interakcji z nim? No właśnie... pewien czas (na ogół nie zbyt długi) jestem wstanie to wytrzymywać lecz potem potrzebuję przerwy... zwykle kończy się to ucieczką do toalety (łatwa wymówka).
Jest jednak miejsce, w którym lubię czuć się komfortowo i uważam, że mam do tego prawo - tak jak każdy - czyli dom. W domu zdarza mi się upominać bliskich, prosić by jedli ciszej, by nie otwierali paszczy gdy przeżuwają a szklankę przechylali tak by nie musieć "zasysać" napoju. Sytuacja do której dążę była jednak wyjątkowo frustrująca nawet nie przez te dźwięki... graliśmy w grę planszową, po którymś upomnieniu młodszych osobników zaczął mnie szlag trafiać... I nagle słyszę od starszych domowników "ale spokojnie" a zaraz potem "pamiętaj, że twój stan zależy tylko od ciebie". Chwila laga mózgu, a gdy w końcu przetrawił te wspaniałe informacje to mimo woli i chęci kontroli nad sobą nie dałam rady. Przegrałam tą grę jak najszybciej i uciekłam stamtąd zasiąść w jakimś kącie i trochę się uspokoić (i się poryczeć...) - spędziłam tak jakieś 15 minut, potem jeszcze poszłam do toalety gdzie siedziałam kolejne 5 i dopiero po tym czasie byłam wstanie (w miarę) spokojnie wrócić do gry. Być może dla wielu jest to reakcja kompletnie irracjonalna i histeryczna, ale chciałabym zwrócić uwagę na to, że ja mam te 17 lat i całkiem nieźle wypracowaną samokontrolę, a teraz odnieście to do małego dziecka, załóżmy 6-letniego, zmuszonego do siedzenia przy stole z połową rodziny - po prawej babcia, która z racji wieku raczej cicho nie je, a po lewej wujaszek, który zwykle jest wspaniały ale przy stole mówi z pełną buzią. Do tego w tle gra telewizor, a cała rodzinka przekrzykuje się, bo w tak dużym gronie ciężko zachować ciszę. Wszyscy się świetnie bawią, są szczęśliwi, że mogą się spotkać w tak dużym gronie i powymieniać się ploteczkami bądź podyskutować o polityce. Jak dużo czasu minie zanim dziecko wpadnie w histeryczny płacz? Zanim zacznie być agresywne? Ucieknie do pokoju? Zanim [wstaw jakiekolwiek "zachowanie trudne"]?
Być może byłoby wstanie wytrzymać trochę dłużej odwracając sobie uwagę innymi bodźcami np. dociskiem, siadając z jedną nogą pod pupą czy wyginając palce, tylko już słyszę te uwagi: "usiądź ładnie", "zostaw te palce", "bądź grzeczny" itp. Odwołuję się tu dźwięków jedzenia, bo ten akurat temat jest mi bliski ale dotyczy to jakichkolwiek bodźców. Podobne reakcje może wywołać np. chodzący cały dzień telewizor (albo czasem nawet dwa + radio), nadmiar światła w supermarketach, nieprzyjemne w dotyku ubrania, gryzące metki, intensywny ruch na ulicy, pies sąsiadów szczekający na każdego przechodnia, zlot wyperfumowanych koleżanek mamy (które dodatkowo na ogół przekrzykują się jak przekupki na targu), wciskane na siłę jedzenie o zbyt intensywnym zapachu/smaku, itp., itd.
No okej, tylko, że niektóre bodźce można wyeliminować (jak np. wyłączyć jednak czasem telewizor...) a inne nie koniecznie. No bo co zrobimy z psem sąsiadów? By pomóc w funkcjonowaniu można zawsze szukać też środków łagodzących, niektórych uspokaja docisk , niektórzy potrzebują mieć przy sobie słuchawki (to ja), inni lubią odcinać od siebie zapachy (na przykład jakimś pachnącym materiałem, saszetką, choinką zapachową, czy nawet perfumami). Przykłady można by mnożyć lecz tak na prawdę na dłuższą metę to sam człowiek musi zrozumieć dlaczego reaguje tak na to szczekanie psa, jak nazywa się ta emocja, czym się objawia, jak ją rozpoznać i o niej komunikować, jak sobie z nią radzić... Człowiek musi rozumieć sam siebie, musi, ponieważ tylko tak może zrozumieć resztę świata.
Tak więc nie powtarzajmy dzieciom, że mają być grzeczne, że mają się ładnie zachowywać, chłopcom, że mężczyźni nie płaczą, a dziewczynkom żeby zachowywały się jak damy. Pamiętajcie Drodzy Rodzice, że zachowania waszych dzieci nie biorą się z kosmosu tylko są odzwierciedleniem stanu, emocji, obecnych przeżyć. Nie zwalczajcie objawów a próbujcie dojść do przyczyny, nie zakazujcie odczuwać emocji - nazwijcie te emocje, pomóżcie je zrozumieć.

PS.: Pisałam ten post ponad tydzień (razem z rysowaniem)... Chyba trochę brak mi wiary w siebie - boję się to wrzucić. No cóż, mimo wszystko mam nadzieję, że post komuś pomoże. Pozdrawiam!

Komentarze

  1. Znowu uświadomiłam sobie, że człowiek uczy się przez całe życie:) Już teraz wiem dlaczego syn( prawie 20 lat) ciągle nas ucisza przy jedzeniu lub ucieka z talerzem do innego pokoju, a przecież nie mlaszczemy, nie siorbiemy.Rozmawiamy, owszem bo jest to czas kiedy jesteśmy razem. Dziękuję Ci, będę wierną czytelniczką Twojego bloga. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, cieszę się, że mogłam pomóc ^ ^ Nic tylko zacząć szukać rozwiązań, rozmawiać na ten temat ;P
      Zapraszam na fanpage na fb żeby być na bierząco:
      https://www.facebook.com/inabbys/

      Usuń
  2. Mizofonia to nie tylko nadwrażliwość na dźwięki jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja powinnam to zaznaczyć - niedopatrzenie. Przy jedzeniu najczęściej się to "objawia" ale tak na prawdę jest to nadwrażliwość na wszelkie dźwięki wydawane przez ludzi czyli też np. głośniejszy oddech czy "siorbanie" nosem...

      Usuń
  3. Brawo! Tego nam rodzicom było potrzeba.Dzięki Tobie i Twojemu wpisowi jest mi lepiej przyjrzeć się samej sobie i synkowi.Pięknie ujęte, masz lekką rękę do pisania a to trzeba wykorzystać.Tak czy inaczej wpis dla mnie bardzo ważny! Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wykorzystać najlepiej jak mogę :D Dziękuję za miłe słowa.. cieszę się, że mogłam pomóc ^ ^ (powtarzam się troszkę i pewnie brzmię jak robot ale naprawdę się cieszę :D)

      Usuń
  4. Boże... Nie jestem sam.... Ech, wybacz proszę wylewność, ale mam 32 lata, 13 lat pracy nad sobą. W zeszłym tygodniu trafiłem za trop spektrum autyzmu. Odnalazłem ludzi podobnych sobie... Przeżywam jak nie wiem co... Jest tyle rzeczy tego rodzaju, które doprowadzają mnie do szału... Inni nawet nie zauważają....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś sam :) Jest nas od groma i jeszcze trochę :D Z rozmów przeprowadzonych z ludźmi, którzy zdiagnozowali się jako dorośli wynika, że poprawna diagnoza to pierwszy krok ku zrozumieniu siebie.. Do tego stopnia, że niektórzy mówią, że poczuli się jakby po raz pierwszy dowiedzieli się jak mają na imię.
      Myślę i mam nadzieję, że to przeżywanie jest w równie pozytywnym aspekcie <3
      Powodzenia życzę i pozdrawiam ciepło :D

      Usuń
  5. Dziękuję za wpis.Syn ma dużą nadwrażliwość słuchową.Słuchawki nie zawsze chce nosić.Spróbuje go namówić na stopery ale ma również nadwrażliwość dotykową więc łatwo nie będzie.On nie potrafi mi wyjaśnić co go denerwuje ale takie wpisy wiele mi wyjaśniają :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tak samo. Mama rozumie, ale ojciec (z aspergerem, żeby było śmieszniej) zaraz to odczytuje jako obrazę. W restauracjach nie czuję, bo gwar i muzyka zagłusza, ale w domu? Nienawidzę i nie jestem w stanie wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Your style is very unique in comparison to other folks I have read stuff from.

    Thank you for posting when you have the opportunity, Guess I'll just book mark this
    blog.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mam autyzm - nie jestem niebieska

Nazwa, zamysł - trudne początki